Podsumowanie: wstęp do Zoo Safari w Dvůr Králové kosztował całą naszą czwórkę 540 Kč (około 80 zł), a przejażdżka Safaribusem 40 Kč (około 6 zł - dzieci jadą za darmo). Jeżeli chcecie spędzić udany, rodzinny dzień na świeżym powietrzu i nie zbankrutować wybierzcie się koniecznie do tego zoo. Na pewno nie będziecie żałować! A jeśli zapragniecie zostać tam dłużej możecie przenocować w hotelu na terenie zoo. To może być niezapomniana przygoda!!! :-)
Na Tropie Przygody
Jak spędzić sobotę, aby zaliczyć ją do bardzo udanych i rodzinnych? Można iść do kina, można urządzić grilla, można też pojechać do naszych południowych sąsiadów... Niedaleko polskiej granicy (35 km od Lubawki), po stronie czeskiej leży miasto Dvůr Králové (nad Labem), a w nim ZOO Safari. Tak, nie przesłyszeliście się: sa-fa-ri! Jest tak fajne, że odwiedziliśmy je już dwukrotnie – w 2011 i 2014 roku.
Cały kompleks, do którego traficie bez większych problemów, ponieważ w całym mieście pełno jest strzałek i czytelnych drogowskazów, podzielony jest na dwie części: "typowe" zoo i "nietypowe" safari.
Safari można zwiedzać na trzy sposoby:
albo własnym samochodem, albo autokarem - Safaribus (objazd trwa 20 minut), albo czymś w rodzaju shuttle'a – Safariexpress (objazd trwa 1h).
Wybraliśmy autokar, żeby dzieci nie zdążyły się zanudzić (energiczny trzylatek mógłby nie wysiedzieć godziny w jednym miejscu…). I było super! To naprawdę niesamowite doznanie, kiedy jedziecie busem pozbawionym szyb, a afrykańskie zwierzęta (zebry, antylopy, bawoły oraz inne) są na wyciągnięcie ręki – dosłownie: wyciągnięcie!
Po objechaniu safari udaliśmy się na obowiązkowe zwiedzanie zoo. Tutaj można się odrobinę zdziwić, ponieważ zupełnie jak w filmie Lemur zwany Rollo, zoo pełne jest reklam, automatów do gry, maszyn sprzedających różne dziwne gadżety i innych sprzętów, które pochłaniają monety... Prawie jak na niedzielnym odpuście ;-) Pomijając ten „bazarowy incydent” zoo jest całkiem "przyjemne" i pełne ciekawych zwierzaczków. Na dodatek jest naprawdę zadbane i ładnie zagospodarowane.
Chłopakom bardzo się podobało, ale pomimo tego, że można było obejrzeć z bliska „duże zwierzęta”, wejść do klatek, w których się je transportuje, posiedzieć w starym „jeepie” wyprawowym, drewnianym canoe i podroczyć się z rybami w akwarium, to jednak nic nie przebiło zabawy w mini „parku linowym”.
Przed opuszczeniem Zoo Safari musieliśmy jeszcze odwiedzić jedno, bardzo ważne miejsce: sklep z pluszakami (są tam wszelkie możliwe zwierzątka – do wyboru do koloru). I - oczywiście - nie wyszliśmy stamtąd z pustymi rękami...
ntprzygody@gmail.com